Rozmowa z prof. Andrzejem Jakubiakiem cz. II

W kolejnej odsłonie wywiadu z prof. Andrzejem Jakubiakiem kontynuujemy rozpoczęty wątek Wielkiej Muzyki w Małej Auli i przedstawiamy muzyczne plany Jubileuszu PW.

Pierwsza część wywiadu dostępna TUTAJ

Wielka Muzyka w Małej Auli to bardziej promocja młodych talentów czy uznanie dla tych starszych?

Zdecydowanie młodych. Nawet jeśli wykonywane są dzieła, które wymagają dużego doświadczenia to „stawiamy” na młodych. Występujące często w naszych koncertach Orkiestra Akademii Beethovenowskiej czy Sinfonia Iuventus to z definicji zespoły młodych muzyków. Jak pokazuje praktyka, młodzież doskonale sobie radzi nawet z wielkim repertuarem, wprowadzając niepowtarzalny element radości i entuzjazmu wykonania.

Czy mógłby Pan wymienić nazwisko osoby, która rozpoczynała swoją karierę koncertami z cyklu Wielka Muzyki w Małej Auli, a obecnie jest powszechnie znana na rynku muzycznym?

Artysta, o którym chciałbym przede wszystkim wspomnieć, może nie tyle swoje sukcesy zawdzięcza Wielkiej Muzyce w Małej Auli, ile początek swojej kariery - rzeczywiście tutaj zaczynał, a potem wielokrotnie występował. Dyrygent Łukasz Borowicz – bo o nim mowa – jeszcze jako asystent profesora Wita tuż po studiach prowadził u nas takie dzieła jak Carmina Burana Carla Orffa czy Gustava Mahlera II Symfonia – „Zmartwychwstanie”. Dzięki tym wykonaniom został dostrzeżony. To właśnie on po śmierci Jana Pawła II dyrygował na Placu Zamkowym II Symfonią Mallera. Miało to miejsce kilka miesięcy po naszym wykonaniu. Pięć lat po pierwszym występie w Wielkiej Muzyce Łukasz Borowicz został dyrektorem Polskiej Orkiestry Radiowej – najmłodszym w całej powojennej historii polskich orkiestr symfonicznych. To taki nasz polski Gustavo Dudamel (światowej sławy młody dyrygent z Wenezueli), rozchwytywany na całym świecie, z kontraktami na 5-7 lat do przodu. Kolejne nazwisko to Małgorzata Pańko (mezzosopran, Teatr Wielki Opera Narodowa w Warszawie), która śpiewała u nas jeszcze jako studentka. W jej wykonaniu mogliśmy usłyszeć choćby dzieła Leonarda Bernsteina, których w sumie wykonaliśmy trzy: polską prapremierę musicalu Wonderful Town, mało znaną operę komiczną Kandyd (libretto do tej opery prezentował nieżyjący już niestety znakomity aktor Krzysztof Kolberger) oraz West Side Story. „Nasza Małgośka” – bo tak ją nazywamy - w ostatnich latach była również primadonną Opery Ryskiej. Jako student wystąpił wielokrotnie u nas Rafał Bartmiński, który dzisiaj jest uznawany za jednego z najlepszych polskich tenorów młodego pokolenia, a terminy jego występów trzeba uzgadniać co najmniej z dwuletnim wyprzedzeniem.

Które z koncertów najmocniej utrwaliły się Panu w pamięci?

Z koncertów, które ostatnio odbyły się w Małej Auli, ogromne wrażenie zrobił na mnie koncert 73. „The Beatles Symphony”, z jednym z najwybitniejszych skrzypków świata Vadimem Brodskim (5 grudnia 2013). Niezapomniane utwory Beatlesów zabrzmiały wówczas w jego niezwykłych aranżacjach na skrzypce. Występowi artysty towarzyszyli nasi „Inżyniersi” (dla niewtajemniczonych – Orkiestra Rozrywkowa Politechniki Warszawskiej The Engineers Band) pod batutą Maestro Dariusza Łapińskiego. Powstanie z tego płyta, którą będziemy wręczać pracownikom na 100-lecie PW. Takim cudownym koncertem był również występ Hanny Banaszak 15 maja 2008 roku z naszą orkiestrą The Engineers Band. Ale najbardziej zapadł mi w pamięć koncert z Symfonią Tysiąca G. Mahlera, nie tylko z powodów artystycznych... Po pierwsze potrzeba było około 500 wykonawców, aby to dzieło w ogóle zabrzmiało, a więc niezłe wyzwanie „logistyczne”. Po drugie, przez ponad 2 lata prowadziłem rozmowy z Panią Elżbietą Penderecką, żeby wspólnymi siłami zorganizować koncert. Niestety, z różnych powodów nie udało się, więc zwróciłem się do Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie. I kiedy po prawie rocznych przygotowaniach wszystko było już dopięte, na trzy miesiące przed finałem wspomniana uczelnia wycofała się z przedsięwzięcia. Znalazłem się w sytuacji podbramkowej.

Vadim Brodski podczas koncertu w Politechnice Warszawskiej

Vadim Brodski podczas koncertu w Politechnice Warszawskiej

Umówiony już był dyrygent – Maestro Gabriel Chmura (wybitny izraelski dyrygent polskiego pochodzenia), a proszę mi wierzyć, nie łatwo znaleźć wolny termin w jego kalendarzu. To samo dotyczyło pozostałych wykonawców. Pierwsze dwa „podejścia” zatem nie wyszły. Pomyślałem: do trzech razy sztuka. Aby zrealizować kolejne, potrzeba było znacznych nakładów finansowych. I tu z pomocą przyszło PGNiG. Pani Prezes Grażyna Oliwa-Piotrowska, notabene z wykształcenia pianistka, poparła nasz projekt, przyznając brakujące fundusze. Udało nam się do występu zaangażować Sinfonię Iuventus i ustalić nowy termin (16 marca 2013), który okazał się dogodny zarówno dla dyrygenta, jak i solistów. Duża Aula również była wolna. Wspierany organizacyjnie przez Michała Sikorę - wówczas był jednym z wicedyrektorów Teatru Wielkiego Opery Narodowej - miałem nadzieję, że teraz już wszystko potoczy się właściwym torem. Niestety. Trzy dni przed premierą, przychodzi tragiczna wiadomość z Jeleniej Góry. Została zamordowana harfistka, która miała grać na naszym koncercie z Sinfonią Juventus. Oczywiście znaleziono zastępstwo, ale to było dla nas wszystkich duże przeżycie.

Myśli Pani, że to już koniec dramatu? Otóż nie. Dwie doby przed koncertem, baryton Adam Kruszewski dostaje zapalenia gardła. Jest bez głosu. Wchodziła w grę opcja, żeby tę partię zagrać bez towarzyszenia barytonu. Baliśmy się reakcji Maestro Chmury, więc zaczęliśmy szukać. W Polsce ledwie kilku artystów mogłoby wykonać ten fragment. Obdzwoniliśmy wszystkich. Byli zajęci we wskazanym terminie. Dlatego też zwróciliśmy się o pomoc do impresariatów międzynarodowych. Zgłosiło się dwóch artystów – Czech, który wcześniej wykonywał już tę partię, i Austriak francuskiego pochodzenia, śpiewający na co dzień w Operze Wiedeńskiej. Niemniej ten ostatni nigdy nie śpiewał tego utworu. Maestro Chmura wybrał jednak Wiedeńczyka. Strzał był genialny. Baryton zapewnił nas, że nauczy się kwestii w 2 dni, lecz przyleci do Polski dopiero w dniu premiery. Odebrałem go z lotniska i pojechaliśmy do Maestro Chmury ćwiczyć „na sucho” przy pianinie, bo przecież było już po wszystkich próbach. Okazało się wówczas, że Baryton nauczył się swojej partii lecąc do nas samolotem. Na koncercie zaśpiewał fantastycznie. To jest doskonały przykład na to, jak dobrze mogą być wykształceni muzycy i dlaczego nie wszyscy mogą śpiewać w Operze Wiedeńskiej… Błędem byłoby jednak sądzić, iż na przygodzie z barytonem zakończył się splot niekorzystnych okoliczności związanych z Symfonią Tysiąca Mahlera. W dzień premiery okazało się bowiem… że wybitna młoda sopranistka Wioletta Chodowicz (paszport Polityki), śpiewająca partię solową, dostała zapalenia gardła. Zastosowała jednak drakońską kurację sterydami i zaśpiewała.

Kończąc zatem odpowiedź na pytanie - najbardziej ze wszystkich koncertów zapadły mi w pamięci te trzy wspomniane powyżej, choć dla mnie równie wyjątkowym wydarzeniem była polska premiera musicalu Wonderful Town Leonarda Bernsteina (50. koncert, 30 stycznia 2010 r.). Fundusze na to wydarzenie udało się pozyskać dzięki fundacji Bielecki Art, z którą owocnie współpracujemy do dziś. Sam pomysł wykonania tego utworu chodził za mną dwa lata, od czasu mojej wizyty w Filharmonii Berlińskiej, gdzie miałem okazję zobaczyć to nieznane szerzej dzieło pod batutą sir Simona Rattle’a. Kupiłem nawet nagranie video z tego koncertu, cudowne arie i songi, wreszcie przy wielkim wsparciu dyrektora Sikory i Fundacji Bielecki Art udało się.

A więc z 77 koncertów wyróżniłem 4, a powinienem wszystkie!

Jak przedstawiają się plany na nowy rok akademicki?

Przede wszystkim musi być hucznie, bo to przecież Rok Jubileuszowy. Już na początku października 2014 r. wystąpi w Politechnice Warszawskiej Janusz Olejniczak z koncertem Chopinowskim, który swoją muzyką złoży jednocześnie hołd 70. rocznicy Powstania Warszawskiego. Co później? Listopad będzie aż pęczniał od koncertów. Trzynastego, w ramach obchodów Dnia Politechniki, odbędzie się koncert Bachowski z wykorzystaniem starych instrumentów. Robimy to wspólnie z Uniwersytetem Warszawskim, który niedługo będzie obchodził swoje 200-lecie. Później, szesnastego listopada, tuż po mszy św. za Politechnikę, odbędzie się Misa a Buenos Aires, czyli Msza Buenos Aires w rytmie tanga z udziałem m.in. The Engineers Band pod batutą Dariusza Łapińskiego i przy akompaniamencie kompozytora – Martina Palmeriego z Argentyny oraz Chóru Warszawskiego Towarzystwa Muzycznego Artos. Na bandoneonie solową partię wykona prorektor Uniwersytetu Muzycznego, prof. Klaudiusz Baran, który zresztą grał na pierwszym koncercie z cyklu Wielka Muzyka w Małej Auli, będąc wówczas młodym nauczycielem akademickim. W listopadzie odbędzie się jeszcze Koncert Belgijski, powtórka z zeszłego roku, realizowany z Orkiestrą Akademii Beethovenowskiej przy wsparciu ambasady belgijskiej. Repertuar – flamandzki. Przyszły rok kalendarzowy to oczywiście ciąg dalszy wydarzeń Jubileuszu, który uświetni m. in. Siedem Bram Jerozolimy Krzysztofa Pendereckiego. To wielkie, oratoryjne dzieło zostanie wykonane 5 grudnia 2015 r. w Dużej Auli PW, a dyrygować będzie sam Kompozytor.

Pozwoli Pani, że na koniec naszej rozmowy wrócę do spraw ogólnych, pewnych idei i wniosków. Przede wszystkim bardzo mnie cieszy, że na wszystkie koncerty przychodzi cała nasza społeczność - zarówno pracownicy, nauczyciele akademiccy jak i studenci, również Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Formuła koncertów obejmuje zarówno muzykę klasyczną, jak i rozrywkową. Staramy się tak dobierać repertuar, żeby muzyka poważna była „przyswajalna” dla wszystkich, także dla inżynierów i przyszłych inżynierów. Niektórzy boją się tej muzyki, ale kiedy „dotykają jej fizycznie” słuchem i wzrokiem, budują w sobie niecodzienne przeżycia. Wielka Muzyka w Małej Auli ma to do siebie, że widownia siedzi niemal na scenie, a muzycy niemal wśród widowni, nie ma bariery rampy, oślepiających świateł itp. I jedna i druga strona niezwykle intensywnie wyczuwa i dostrzega wzajemne reakcje, co daje poczucie uczestnictwa w czymś niezwykłym. To nie jest moja opinia – powtarzam ją za wieloma artystami i widzami Wielkiej Muzyki. Jestem niezwykle dumny z naszej Politechniki i jej osiągnięć w środowiskowej promocji kultury oraz w kształtowaniu inteligencji technicznej. Mam też wielką satysfakcję, że mogę w tym dziele brać czynny udział. Zapraszam wszystkich na koncerty, a naszych Studentów zachęcam do pielęgnowania aktywności w obszarze kultury.

Rozmawiała: Izabela Koptoń-Ryniec

Zdjęcia: archiwum prywatne prof. A. Jakubiaka