W 12. edycji Konkursu o Nagrodę ABB nagrodę główną otrzymał Łukasz Pawliszak z Wydziału Fizyki PW. Wyróżnienia przypadły w udziale Politechnice Warszawskiej i Gdańskiej. W poniższym wywiadzie laureaci opowiadają o swoich dotychczasowych doświadczeniach.
Poznajmy zatem ich osiągnięcia, za które otrzymali nagrody i wyróżnienia w 12. edycji Konkursu o Nagrodę ABB za rok 2014/2015.
Nagroda główna:
- mgr inż. Łukasz Pawliszak - Politechnika Warszawska, Wydział Fizyki, Instytut Fizyki Polskiej Akademii Nauk za pracę magisterską „Kontrola ruchu domen magnetycznych w nanodrutach permalojowych wytwarzanych metodą litografii elektronowej”.
Wyróżnienia:
- dr inż. Piotr Grzejszczak - Politechnika Warszawska, Wydział Elektryczny, za pracę doktorską „Metodyka wyznaczania strat energii w łącznikach półprzewodnikowych przekształtnika o cechach podwójnego mostka aktywnego z uwzględnieniem zjawisk termicznych”,
- dr inż. Daniel Kowalak - Politechnika Gdańska, Wydział Elektrotechniki i Automatyki, za pracę doktorską „Dynamika niskonapięciowego łuku awaryjnego”.
Gratulujemy!
Z jakimi problemami musi borykać się naukowiec w Polsce, który chciałby wdrożyć swój projekt badawczy?
Piotr Grzejszczak: Brakuje systemowego szkolenia, dającego naukowcom wiedzę, która pomogłaby przejść żmudny proces wdrożenia swojego pomysłu. Jeśli myślimy o wdrożeniu, mamy dwie możliwości. Pierwsza to sprzedajemy swój pomysł firmie. Mamy z tego mniej pieniędzy niż moglibyśmy mieć, gdybyśmy skorzystali z drugiej możliwości i wdrożyli pomysł będąc jego właścicielem. W pierwszym przypadku podejmujemy mniejsze ryzyko i mamy spokojną głowę. Druga możliwość jest bardziej ryzykowna i o wiele bardziej czasochłonna. Trudno z niej skorzystać pracując na uczelni na etacie wykładowcy. Po prostu brakuje czasu.
Daniel Kowalak: Droga do wdrożenia jest długa i trudna oraz wymaga ogromnego nakładu pracy i cierpliwości. Jeśli naukowiec pracuje w zespole na uczelni, ma łatwiej, ponieważ posiada zaplecze i korzysta z doświadczenia kolegów. Gorzej, gdy pracuje sam. Dostrzegam tutaj błędne koło. W celu pozyskania finansowania i realizacji projektu badawczego należy posiadać dorobek w postaci publikacji naukowych. Aby tworzyć publikacje naukowe trzeba dysponować wynikami badań. Z kolei żeby uzyskać wyniki, potrzebne są stanowiska badawcze. Sprawa stanowisk badawczych oczywiście rozbija się o pieniądze. Do tego dochodzi również kwestia wzajemnego zrozumienia między zleceniodawcą, czyli osobą z szeroko pojętego „biznesu” a naukowcem.
Łukasz Pawliszak: W przeciwieństwie np. do Stanów Zjednoczonych, moim zdaniem w Polsce powstaje stosunkowo mało firm typu spin-off, (zakładanych w celu komercjalizacji innowacyjnych pomysłów przyp. red.). Jednym z czynników może być fakt, że w naszych warunkach potencjalni inwestorzy nie są zbyt skłonni do podejmowania ryzyka stąd większość z tego, co jest opracowywane w polskich jednostkach badawczych nie ma szans na dalsze wdrożenie i komercjalizację, a szkoda.
W tym roku na badania i rozwój Polska wyda ok. 1 proc. PKB, czyli dwa razy mniej niż wynosi średnia w Unii Europejskiej. Czy w najbliższych latach możemy być skazani na import nowych technologii?
DK: Tak, jeśli nic w kwestii finansowania nauki i rozwiązań systemowych się nie zmieni. Polscy naukowcy posiadają potencjał i już nie raz zaskoczyli pozytywnie światowy rynek naukowy. Z drugiej strony często jestem świadkiem, jak człowiek z ambicjami opuszcza środowisko naukowe, bo oprócz satysfakcji z rozwoju naukowego, interesuje go również oczywiście zapewnienie godziwego bytu swojej rodzinie. Jak tak dalej pójdzie, w ośrodkach akademickich może powstać luka pokoleniowa. Zostaną sami profesorowie oraz doktoranci na początku kariery naukowej. Zabraknie tzw. średniej klasy pracowników, doświadczonych doktorów i doktorów habilitowanych, którzy są motorem napędowym nauki.
ŁP: Trudno powiedzieć. Polska wiele patentuje, ale przede wszystkim prawie nic nie wdraża. Moim zdaniem jednym z problemów jest system, w którym przy ocenie jednostek naukowych przyznawane są punkty za samo zgłoszenie patentowe, dlatego w większości przypadków patentuje się wszystko, co tylko można - nawet jeżeli z góry wiadomo, że nie ma szans na wdrożenie danego pomysłu.
PG: Mówiąc z perspektywy osoby ze środowiska uczelnianego, mogę potwierdzić. Mała liczba wdrożeń może wynikać również z tego, że u nas opatentowanie czegoś nie przekłada się na bezpośrednie korzyści finansowe. To że coś opatentowaliśmy, nie znaczy wcale, że to później wykorzystamy. Zdarza się, że patentuje się wynik pracy naukowca po to, aby jego uczelnia otrzymała większą liczbę punktów, co ma znaczenie przy przyznawaniu państwowych środków. Bardzo rzadko spotykam się z sytuacją, aby naukowiec patentował coś z myślą o komercjalizacji rozwiązania i zarobku.
Czy brał Pan udział w projekcie we współpracy z szeroko pojętym biznesem? Jak ta współpraca wyglądała?
DK: Miałem okazję brać udział w pracach zleconych dla Uczelni, które dotyczyły badań aparatury rozdzielczej SN i nn. Firmy zgłaszały się również z potrzebą wykonania badań pod kątem weryfikacji zastosowanej technologii. Jak taka współpraca wyglądała? Ogólnie rzecz biorąc osoby z przemysłu mają pozytywne nastawienie, chcą współpracować, wdrażać projekty, zdobywać wiedzę i doświadczenie. Z drugiej strony przy niestandardowych zleceniach mogą pojawiać się problemy, wynikające z niedoprecyzowania potrzeb każdej ze stron.
ŁP: Dopiero rozpocząłem doktorat więc trudno mi cokolwiek powiedzieć na temat tego typu współpracy. Instytut Fizyki PAN jest jednostką, w której prowadzimy głównie badania podstawowe dlatego nie zauważyłem jakiegoś szczególnego zainteresowania tym, co robimy ze strony biznesu.
PG: Osobiście nie brałem jeszcze udziału w takim projekcie. Obecnie staram się nawiązać współpracę z biznesem. Nie jest to łatwe, ponieważ oczekiwania naukowca pracującego na uczelni i firmy są zgoła różne.
Czego brakuje każdej ze stron - środowisku naukowemu i biznesowemu - aby taka współpraca się rozwijała szybciej i na większą skalę?
PG: W rozmowach, w których brałem udział, firmy oczekiwały, aby projekt nie trwał dłużej niż rok. A projekt uczelniany trwa zwykle trzy lata, z czego rok to samo załatwianie formalności, związanych z ustawą o zamówieniach publicznych. Trudno w tym przypadku dojść do kompromisu. Nie mówię oczywiście o dużych, zagranicznych podmiotach, które mogą sobie pozwolić na taką perspektywę czasową. Uczelnie z kolei za rzadko i niezbyt zdecydowanie „wychodzą” do biznesu. Wprawdzie zmienia się to na plus, ale wciąż problemem pozostaje wielozadaniowość naukowca. Trudno uzyskać od władz uczelni pozwolenie na zmniejszenie liczby godzin dydaktycznych, aby móc w większym stopniu skupić się na pracy naukowej.
ŁP: Abstrahując od kwestii biurokracji i przepisów, które hamują rozwój wielu małych firm w naszym kraju, uważam że środowisko naukowe ma pewne problemy z integracją w celu tworzenia inicjatyw, takich jak np. wspomniane przeze mnie „spin-offy”. Brakuje również osób, które mogłyby pełnić na uczelni, czy też w jednostce badawczej funkcję łącznika z biznesem. Naukowiec pracuje w laboratorium i nie zawsze ma czas, aby negocjować z daną firmą, jak również omawiać z nią kwestie prawne, organizacyjne i finansowe. Z drugiej strony wydaję mi się, że firmom brakuje nieco odwagi, żeby podjąć ryzyko związane z zaangażowaniem własnych środków w projekty typu spin-off.
DK: Uczelniom brakuje dynamiki, wolno dostosowują się do nowych potrzeb przemysłu, a przemysł z kolei oczekuje konkretnych wyników w krótkim okresie. Niejednokrotnie słyszałem, że badania potrzebne są „na wczoraj”. Obu stronom brakuje dokładnej analizy i wzajemnego zrozumienia.
Jaki potencjał do zastosowania w przemyśle ma praca, którą zgłosił Pan do Konkursu o Nagrodę ABB?
ŁP: W swojej pracy przesuwałem ściany domen magnetycznych w nanodrutach permalojowych. Ściana domenowa rozgranicza dwa obszary o przeciwnych kierunkach magnetyzacji. Ruch ścian domen można wykorzystać przy budowie nieulotnych komórek pamięciowych umożliwiających zapis i odczyt informacji z szybkością rzędu ns. Tego typu rozwiązania umożliwiają połączenie zalet związanych z szybkością pracy dostępnych obecnie pamięci flash z retencją danych, którą oferują współczesne dyski twarde. Pozwalają one także na dalszą miniaturyzację elementów pamięciowych, a co za tym idzie zwiększenie pojemności, jak i większą energooszczędność w stosunku do dostępnych obecnie pamięci masowych. Wykorzystując ruch ścian domen można pokusić się również o stworzenie elementów logicznych, które będą w stanie zarówno przetwarzać informację bitową, jak i przechowywać ją nawet po odłączeniu zasilania.
DK: Analizowałem oddziaływania elektrodynamiczne układach szynowych rozdzielnic podczas zwarcia łukowego. Chciałem wykazać, że obecnie aktualne normy nie uwzględniają takich zjawisk przy doborze np. wytrzymałości układów szynowych, co może prowadzić do ich uszkodzeń. W praktyce dążę do udoskonalenia procedur obliczeniowych przy projektowaniu rozdzielnic niskonapięciowych.
PG: Opracowałem eksperymentalną metodę pomiaru strat mocy w elementach składowych przekształtnika pracującego z dużą częstotliwością. Minimalizacja strat to jedno z kluczowych zagadnień w branży energoelektronicznej. Aby zminimalizować straty należy je najpierw odpowiednio oszacować. Aktualnie stosowane metody są albo nie dość dokładne, albo trudne do zastosowania dla szerokiej gamy przekształtników. Moja metoda praktycznie nie ma takich ograniczeń
Dlaczego zdecydował się Pan zaprezentować ją w konkursie?
ŁP: Sporo się nad nią napracowałem. Nie chciałem, aby była to kolejna praca napisana jedynie w celu uzyskania dyplomu ukończenia studiów, którą po obronie odkłada się na półkę i dalej do niej się nie wraca. Wiele miejsca w swojej pracy poświęciłem rozwiązaniu konkretnych problemów technicznych. Wcześniej znałem firmę ABB, głównie pod kątem automatyki, jednak uznałem że spróbuję swoich sił w konkursie choćby po to, żeby zweryfikować czy w pracę dyplomową warto wkładać tyle samo czasu i wysiłku, co w dobre oceny w indeksie (śmiech).
DK: Moja działalność naukowa związana jest szeroko pojętą elektroenergetyką, a dokładniej aparaturą SN i WN, a ABB zajmuje w tej dziedzinie istotne miejsce na rynku. Kilka razy odwiedziłem fabrykę w Przasnyszu, gdzie poznawałem technologię produkcji przekładników, ograniczników przepięć i innych urządzeń. Uznałem, że warto uczestniczyć w konkursie organizowanym przez ośrodek badawczy takiej firmy i sprawdzić, czy kierunek, jaki obrałem w swojej pracy, jest właściwy.
PG: Chyba nie będę oryginalny jak powiem, że chciałem uzyskać profesjonalną ocenę mojej pracy od strony biznesu. Nie bez znaczenia był prestiż samego organizatora.
Dziękuję za rozmowę.
Podobny materiał:
Konkurs o Nagrodę ABB edycja 2015/2016
Wywiad przeprowadził organizator Konkursu o Nagrodę ABB
Tekst i zdjęcia: © ABB