W pewnym momencie Rektor krzyczy: kończ już! Jak tu kończyć, kiedy wrzeszczą? Łącznie ok. 8 tys. osób, jak później policzyliśmy. Miałem bardzo donośny głos, zaintonowałem hymn - wspomina Alfred Nowak, w 1968 r. Przewodniczący Rady Uczelnianej Zrzeszenia Studentów Polskich.
Z okazji 50. rocznicy Marca 1968 w Sali Senatu Politechniki Warszawskiej odbyło się spotkanie, zorganizowane przez Stowarzyszenie Absolwentów i Przyjaciół Politechniki Warszawskiej. Uczestnicy, którzy pół wieku temu odważyli się wziąć udział w wiecach protestacyjnych o wolność słowa i swobody obywatelskie, podzielili się swoimi wspomnieniami. Drugi fragment z cyklu prezentujemy poniżej.
Alfred Nowak, w 1968 r. Przewodniczący Rady Uczelnianej Zrzeszenia Studentów Polskich:
„13 marca odbyło się posiedzenie Senatu Politechniki Warszawskiej. Miałem być prowadzącym, ale studenci mnie nie przepuścili do stolika Rektora. Pan Rektor powiedział: zróbcie przejście dla Nowaka. Zaczęliśmy. Do tego momentu wiecu właściwie jeszcze nie było tematu antysemityzmu, ale na wiecu poprzedzającym posiedzenie, koledzy wcisnęli do rezolucji dodatkowy punkt o semityzmie i antysemityzmie.
W pewnym momencie Rektor krzyczy: kończ już! Jak tu kończyć, kiedy wrzeszczą? Łącznie ok. 8 tys. osób, jak później policzyliśmy. Miałem bardzo donośny głos, zaintonowałem hymn. Wszyscy to uszanowali, a pan Rektor ze swoim orszakiem wyszedł w tym czasie.
Oczywiście taki wiec nie kończy się natychmiast, przepychanki jeszcze trwały.
Z uchwaloną rezolucją miałem możliwość pójścia z panem Rektorem, Dziekanem budownictwa prof. Hildebrandtem i doc. Jaszczyńskim, późniejszym Dziekanem Wydziału Samochodów, do I sekretarza Komitetu Centralnego PZPR. O dziwo, zostaliśmy przyjęci przez trójcę: Gomułka, Kliszko, Cyrankiewicz. Na studencie robiło to wrażenie. Zapytałem, czy mogę notować. Pozwolili. Wiele z tych tez, które zanotowałem, usłyszałem później podczas przemówienia Gomułki w Sali Kongresowej.
Zadałem pytanie, czy wie, co się dzieje w Politechnice Warszawskiej. Co macie na myśli? - spytał. Zacząłem mówić. To jest wszystko w rezolucji? Tak. Ja ją mam - odparł. Służby już mu ją dostarczyły. Przy okazji towarzysz Wiesław nagadał takich rzeczy, że naprawdę się wystraszyłem. Na przykład o tym, ile broni odnaleziono w różnych zakamarkach Politechniki Warszawskiej. To miało powodować strach, żebyśmy nie kontynuowali wieców, bo to może doprowadzić do jakieś kontrrewolucji.
Mówiliśmy, że chcemy tylko wolności, reform i żeby studentów szanowano. Tych strachów zupełnie nie bał się pan Rektor Dionizy Smoleński. To była władza, która starała się nas postraszyć i Rektor, który nas uspokajał”.
Kolejna część z cyklu wspomnień wkrótce.
Powiązany materiał:
Marzec 1968. Prof. Jerzy Woźnicki
Zdjęcie: Biuletyn PW