Historia pomnika „Akcji V-1 i V-2” przed gmachem WEiTI PW
W artykule o konstruktorze lotniczym Antonim Kocjanie przybliżaliśmy niedawno jego zasługi w rozszyfrowaniu tajemnicy niemieckich pocisków V-1 i V-2. Dziś przedstawiamy historię pomnika ustanowionego na pamiątkę tego wydarzenia.
W 1981 r. pisarka Maria Kann zasugerowała postawienie pomnika „Akcji V1 i V2”, dla upamiętnienia Antoniego Kocjana i jego najbliższego współpracownika Stefana Waciórskiego oraz profesorów Politechniki Warszawskiej. Następstwa tej inicjatywy przybliża inż. Andrzej Glass, sekretarz Komitetu budowy pomnika.
Antoni Kocjan i „Akcja V-1 i V-2”
Do Komitetu upamiętnienia „Akcji V-1 i V-1” weszli zaprzyjaźnieni z pomysłodawczynią: Jerzy Osiński - przedwojenny redaktor „Skrzydlatej Polski”, a zarazem prezes Warszawskiego Klubu Seniorów Lotnictwa, Stanisław Soszyński - Naczelny Plastyk Warszawy i rzeźbiarz, harcerz Marek Łypaczewski, harcmistrz inż. geodeta Józef Piątkowski, kpt. pil. Włodzimierz Gedymin - uczestnik Akcji V-1 i V-2, red. Michał Wojewódzki - autor książki o akcji, red. Tadeusz Malinowski ze „Skrzydlatej Polski” i płk pil. Kazimierz Wierzbicki - przewodniczący Lotniczego Koła ZBoWiD, Krystyna Piątkowska - architekt krajobrazu i Jerzy Maryniak - dziekan Wydziału Mechanicznego Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej. Aby Komitet mógł działać legalnie, afiliowano go przy Klubie Seniorów Lotnictwa.
Z motyką na słońce
Zwykło się mówić, że Maria Kann powinna mieć w herbie motykę i słońce, gdyż porywała się na rzeczy niemal nieosiągalne. Dla upamiętnienia dorobku AK nie było bowiem przychylnej atmosfery ze strony władz, a przede wszystkim nie było nadziei na uzyskanie środków finansowych na postawienie pomnika. Okazało się, że załatwienie jakichkolwiek spraw finansowych wymaga posiadania konta bankowego, zaś Komitet nie miał do tego prawa. Sprawa skorzystania z konta Aeroklubu PRL trafiła więc pod obrady Zarządu Głównego Aeroklubu. Tam propozycję odrzucono. Wówczas Prezes Aeroklubu gen. Władysław Hermaszewski, brat kosmonauty, powiedział: - Choć Zarząd się nie zgodził, biorę tę sprawę na własną odpowiedzialność i Aeroklub Warszawski otworzy wam subkonto. Był to niewątpliwy akt odwagi i życzliwości z jego strony. Ze względu na to, że rozszyfrowaniem pocisków V-1 i V-2 kierowali inżynierowie związani z Politechniką Warszawską oraz jej profesorowie, zdecydowano by pomnik stanął w pobliżu Gmachu Głównego Politechniki. Należało jednak uzyskać zgodę na jego lokalizację. Nie było to jednak takie proste. Pierwszym problemem okazała się sprawa posiadania pieczątki przez Komitet, a bez zgody cenzury nie można było jej zamówić. O to mogła wystąpić tylko instytucja. Dzięki Klubowi Seniorów Lotnictwa pieczątkę udało się pozyskać. Od tej pory Komitet mógł występować z pismami do władz.
W latach 1981-1983 Przewodniczący Zespołu ds. Pomników i Tablic przy Radzie Narodowej m.st. Warszawy parokrotnie odrzucał wniosek w sprawie pomnika. Chciał, aby sprawę załatwić przez wmurowanie tablicy w murach Starego Miasta. Niespodziewanie, po dwóch latach bezowocnych starań, pomocy udzielił płk lotn. Jan Błaszczyk, zastępca Przewodniczącego Obywatelskiego Komitetu Ochrony Pomników Walk i Męczeństwa. Wyjaśnił, że zgodę na postawienie pomnika można uzyskać w analogicznym Komitecie dla dzielnicy Śródmieście, zaś wniosek powinien mieć pisemne poparcie kilku instytucji oraz kilku znanych osób.
Rozpoczęło się odwiedzanie życzliwych ludzi z prośbą o słowa poparcia. Wśród osób, które udzieliły wsparcia znaleźli się: lotnik płk pil. Stanisław Skalski, gen. pil. Władysław Hermaszewski - prezes Aeroklubu PRL, prof. Władysław Findeisen - rektor Politechniki Warszawskiej, prof. Jerzy Maryniak - dziekan Wydziału Mechanicznego Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej, Henryk Żwirko - syn kpt. pil. Franciszka Żwirko, płk pil. Kazimierz Wierzbicki - przewodniczący Koła Lotniczego ZBoWiD, mgr inż. Zdzisław Hyla - sekretarz generalny Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Komunikacji i mgr inż. Aureliusz Misiorek - przewodniczący Sekcji Lotniczej Stowarzyszenia Inżynierów Mechaników Polskich.
Zielone światło dla projektu
Wniosek został wysłany. Po ośmiu dniach okazało się, że uzyskał… aprobatę. Dla wnioskodawców zapaliło się zielone światło, lecz członkowie Komitetu nie mieli ani pieniędzy, ani nawet projektu pomnika. Maria Kann zaczęła zatem rozglądać się za możliwościami społecznego wykonania wszystkich prac. Inż. Józef Piątkowski zorganizował wykonanie za darmo wszystkich geodezyjnych prac terenowych i dokumentacyjnych przez Warszawskie Przedsiębiorstwo Geodezyjne, a w 1985 r. rektor Politechniki Warszawskiej, prof. Władysław Findeisen obiecał pomoc uczelni w opracowaniu dokumentacji bryły żelbetowej pomnika.
Kierownictwo nad budową objął doc. dr inż. Zbigniew Dziarnowski, dokumentację geotechniczną oraz konstrukcję wykonali wraz z nim: dr inż. Adam Łowkis, doc. dr hab. inż. Stanisław Pisarczyk, mgr inż. Stanisław Walczak i doc. dr inż. Andrzej Gomuliński - wszyscy z Wydziału Inżynierii Lądowej Politechniki Warszawskiej. Projekt pomnika opracował społecznie Marek Łypacewicz. Ze względu na jego kłopoty ze zdrowiem zajęło to kilka lat. Projekt ten zatwierdził Naczelny Plastyk Warszawy. Rysunki konstrukcyjne elementów metalowych wykonali członkowie Klubu Seniorów Lotnictwa: Andrzej Glass, Witold Szewczyk i Jerzy Bogdański.
Wykonanie metalowego liternictwa na pomnik - wagi kilkuset kilogramów - zorganizował red. Tadeusz Malinowski z redakcji „Skrzydlatej Polski”. Jego kolega piszący na tematy lotnicze, red. Julian Woźniak z Rzeszowa uzyskał zgodę dyrekcji Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego w Mielcu Tadeusza Ryczaja na bezpłatne wykonanie liter i godeł. Wykonane symbole przewieziono do Warszawy i złożono w siedzibie Zarządu Głównego Aeroklubu.
Stalowe elementy trzeba było zabezpieczyć przed korozją. Pokrycie warstwą brązu odbyło się dzięki znajomościom doc. dr. Witolda Milewskiego i mgr. inż. Marek Okręglickiego z Instytutu Mechaniki Precyzyjnej. Okazało się jednak, że brąz należy jeszcze zabezpieczyć woskiem rzeźbiarskim. Taki wosk został pozyskany od historyka lotniczego Jerzego Cynka z Londynu. Na pokrycie elementów woskiem przez pracowników Pracowni Konserwacji Zabytków potrzebne jednak były pieniądze. Wówczas płk Kazimierz Wierzbicki uzyskał na ten cel dotację z Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Była to jedyna wymierna kwota jaką Komitet wykorzystał przy budowie pomnika.
Odsłonięcie pomnika
Postawienie pomnika odbyło się w 1991 r. przed Wydziałem Eletroniki i Technik Informacyjnych PW. Prace betoniarskie wykonał zespół z Wydziału Inżynierii Lądowej Politechniki Warszawskiej pod kierunkiem mgr. inż. Jana Witkowskiego. Beton ofiarowało Przedsiębiorstwo Budowlane „Budokor”, a na plac budowy przewiozło go Stołeczne Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej. Mgr inż. Krystyna Piątkowska wykonała projekt otoczenia pomnika, a Warszawska Dyrekcja Dróg Miejskich przekazała płyty chodnikowe, którymi wybrukowano przestrzeń wokół obelisku. Biuro Rektora Politechniki Warszawskiej pod kierunkiem Adama Szaniawskiego wykonało zaproszenia, plakaty i dyplomy na uroczystość odsłonięcia pomnika.
Nadszedł dzień 30 listopada 1991 r, wieńczący dziesięć lat starań Marii Kann. Odsłonięcia pomnika przed gmachem WEiTI PW dokonała Maria Terajewicz, siostra Stefana Waciórskiego, który zginął w Powstaniu. Pomnik poświęcił ks. prałat Bronisław Piasecki proboszcz parafii Najświętszego Zbawiciela.
Na głównej ścianie pomnika znalazł się napis zaproponowany przez Marię Kann:
SIŁĄ NAUKI POLSKIEJ I ODWAGĄ SPOŁECZEŃSTWA W AKCJI ARMII KRAJOWEJ W LATACH 1942-1944 WYKRYTO TAJEMNICĘ V-1 I V-2 PRZYCZYNIAJĄC SIĘ DO ZWYCIĘSTWA W II WOJNIE ŚWIATOWEJ.
Na bocznej ścianie widnieje tekst:
KIEROWNICY AKCJI V-1 I V-2 ANTONI KOCJAN, STEFAN WACIÓRSKI, GRUPA WYWIADOWCZA LOMBARD, PROFESOROWIE POLITECHNIKI WARSZAWSKIEJ PROWADZĄCY BADANIA: JANUSZ GROSZKOWSKI, BOHDAN STEFANOWSKI, MARCELI STRUSZYŃSKI, JÓZEF ZAWADZKI.
Klamrą, która spina historię pomnika i postać Antoniego Kocjana jest fakt, że zaraz po odsłonięciu obeliska, żona Adama Mickiewicza - przełożonego Kocjana w Wywiadzie AK - Hanna Szczepkowska-Mickiewiczowa poinformowała o tym, iż jest w posiadaniu kopii 2000 stron meldunków Wywiadu Przemysłowego AK przesłanych do Londynu w latach 1941-1944, które ukryła mimo obaw przed rewizjami NKWD i UB. Były to kopie stykowe mikrofilmu, w którym strony papieru maszynowego były zmniejszone do 1x1,5 cm. Uzyskanie ich czytelnych odbitek zajęło osiem lat.
W 2000 r. ukazały się nakładem Naczelnej Dyrekcji Archiwów Państwowych w opracowaniu pt. „Meldunki miesięczne Wywiadu Przemysłowego KG ZWZ/AK 1941-1944”.
Powiązane materiały:
Antoni Kocjan i „Akcja V-1 i V-2”
Daleki zasięg mewiego płata. Zygmunt Puławski w soczewce Andrzeja Glassa
Tekst: Andrzej Glass
Zdjęcia: Biuletyn PW