Uczelnia uregulowała swoje zobowiązania historyczne

W rozmowie z prof. nzw. dr. hab. inż. Mirosławem Naderem, krajowym koordynatorem obchodów Roku Jana Czochralskiego, podsumowujemy ubiegłoroczne wydarzenia upamiętniające "ojca współczesnej elektroniki". 

Paweł Gregorczyk: Czy po obchodach Roku Jana Czochralskiego wiedza Polaków na temat Profesora poszerzyła się?

Zapewne tak. Wykonaliśmy wielką pracę w celu przybliżenia tej niezwykłej osoby społeczeństwu. Kładliśmy również nacisk na środowisko akademickie, a Centrum Nauki Kopernik wykonało taką pracę wśród nauczycieli szkół podstawowych i średnich. Zaczęliśmy zatem od młodego pokolenia. W przypadku osób dorosłych jeśli ktoś się nie interesuje aktualnymi wydarzeniami, to pewnie nawet nie zauważył, że 2013 rok był rokiem Czochralskiego, Lutosławskiego i Tuwima. Wydaje się, że dla osób zainteresowanych postaciami wielkiego formatu Rok Jana Czochralskiego nie minął jednak bez echa.

 

PG: Czy rok 2013 był udany w kontekście obchodów, czy jednak czegoś zabrakło?

Zawsze można powiedzieć, że można było zrobić coś lepiej. Istnieją jednak pewne ograniczenia, np. finansowe. Rok Jana Czochralskiego ustanowiono w grudniu 2012 roku, wobec tego pozyskanie tak dużych środków przez różne środowiska było ograniczone. Politechnika Warszawska wystąpiła do działu upowszechniania nauki w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego i uzyskała blisko milion złotych na te obchody. To było napędem do realizacji wielu ciekawych wydarzeń.

Biblioteka Główna Politechniki Warszawskiej prowadzi kalendarium wydarzeń związanych z obchodami Roku Jana Czochralskiego. Znajdują się tam tylko najważniejsze przedsięwzięcia. Przeglądając je naliczyłem się ponad stu wielkich wydarzeń. Lokalne wydarzenia to kolejne setki. W 2013 roku różne szkoły i towarzystwa lokalne spotykały się, dyskutowały, organizowano wystawy, publikowano filmy o Czochralskim, przygotowywano spotkania autorskie, audycje radiowe itp. Powstały także filmy z udziałem byłego Rektora Politechniki Warszawskiej, prof. Włodzimierza Kurnika, obecnego Rektora PW - prof. Jana Szmidta i z moim skromnym udziałem (jeden z nich można zobaczyć TUTAJ – przyp. red.), gdzie podkreślamy rolę naszej uczelni, która po 66 latach od okresu infamii, w 2011 roku przywróciła prof. Janowi Czochralskiemu dobre imię.

 

Odsłonięcie popiersia prof. Czochralskiego w PW

PG: Ta infamia trwała bardzo długo.

Często zarzuca się Politechnice Warszawskiej, że tak długo czekaliśmy z rehabilitacją Profesora. Krytykuje się niesłusznie moje pokolenie, które doprowadziło do przywrócenia Profesorowi dobrego imienia. Uczelnia jako instytucja odpowiada za takie działania poprzez swoje władze, w tym przypadku Senat PW. Trwało to tak długo, ponieważ dopiero w 2011 roku odnaleźliśmy dokumenty świadczące o tym, że prof. Czochralski współpracował z Oddziałem II Armii Krajowej, czyli z wywiadem, co wytrąciło atuty oponentom oraz tym, którzy kreowali negatywne opinie o Profesorze. Już w kwietniu 1945 roku prokuratura wszczęła śledztwo w skutek donosów, które padły nie wiadomo skąd. Śledztwo zostało ostatecznie umorzone w sierpniu 1945 r. Zatem gdy komunistyczny prokurator nic nie znalazł, mogło to świadczyć o braku dowodów na współpracę z okupantem o co oskarżano Czochralskiego. Politechnika Warszawska została zawiadomiona we wrześniu o umorzeniu tego śledztwa, a mimo to w grudniu 1945 Senat podjął decyzję o niedopuszczeniu prof. Czochralskiego do pracy. Decyzję podjęto w ograniczonym gronie, bo to było kilku zacnych, przedwojennych profesorów, z których część miała zaufanie do prof. Jana Czochralskiego. Na przykład jednym z nim był prof. Janusz Groszkowski, który przynosił Czochralskiemu elementy rakiet V1 do badania i przetopienia. Przecież nie przyniósłby tych rzeczy do niemieckiego szpiega, by przetopić to, co nasz wywiad zdobył. Być może ówczesnym Senatem kierowały jeszcze inne intencje?

 

PG: Jakieś zewnętrzne naciski?

Mogły być rzeczywiście jakieś naciski. Mogło to mieć związek z przedwojennym okresem procesów profesora Broniewskiego przeciwko Czochralskiemu, który przegrał te procesy, jednak przekonanie o słuszności swoich racji pozostało bardzo głębokie w środowisku związanym z prof. Witoldem Broniewskim i przeniosło się to aż do lat 90-tych. Tyle lat musieliśmy czekać, aż zrównoważą się pewne siły polityczne w Politechnice Warszawskiej. Pod tymi siłami politycznymi kryło się nazwisko dr. Zygmunta Trzaski-Durskiego, przewodniczącego NSZZ "Solidarność", bardzo zasłużonego człowieka dla Politechniki Warszawskiej i dla ruchu "Solidarności". Był on w ostrej opozycji wobec prof. Czochralskiego, a jego poglądy były zbieżne z poglądami prof. Stefana Weycherta, także wielkiego patrioty. Nie chciał wysłuchać żadnych argumentów broniących Profesora. Teraz już wiemy, że podtrzymywanie tych oskarżeń było niczym nieuzasadnione, ale każdy ma prawo mieć swoje poglądy. W okresie od 2005 do 2008 roku byłem przewodniczącym Senackiej Komisji ds. Historii i Tradycji i miałem bardzo dobre relacje z dr Zygmuntem Trzaską-Durskim, który był członkiem tej komisji.

 

PG: Komu zawdzięczamy, że 2013 rok stał się Rokiem Jana Czochralskiego?

To, że Rok Jana Czochralskiego został przyjęty 7 grudnia 2012 roku uchwałą sejmową zawdzięczamy wielu środowiskom: Polskiemu Towarzystwu Wzrostu Kryształów, Politechnice Warszawskiej, Polskiemu Towarzystwu Fizycznemu, Polskiemu Towarzystwu Chemicznemu i wielu innym organizacjom, stowarzyszeniom naukowym i uczelniom. Politechnika Warszawska już wcześniej, bo w listopadzie 2012 roku ustanowiła Rok Czochralskiego w Politechnice Warszawskiej.

 

PG: Jednak bez wcześniejszej rehabilitacji Czochralskiego nie byłoby przecież obchodów.

Bez wątpienia. W 2011 roku w lutym prof. Włodzimierz Kurnik, ówczesny Rektor PW powołał zespół roboczy wywodzący się z Senackiej Komisji ds. Historii i Tradycji oraz Senackiej Komisji ds. Etyki Zawodowej, który miał się zająć poszukiwaniem akt dotyczących prof. Jana Czochralskiego. Mnie skierowano do poszukiwania w IPN, Archiwum Akt Nowych i Centralnym Archiwum Wojskowym. Prof. Jacek Przygodzki, prof. Włodzimierz Zych i docent Witold Mirski zajęli się badaniem archiwów lokalnych, m.in. w Politechnice Warszawskiej i Polskiej Akademii Nauk. Zespół powołano pod moim kierunkiem i działaliśmy, szukając materiałów archiwalnych.

 

Otwarcie stałej wystawy o prof. Czochralskim w Muzeum PW

Joanna Kuźmicz: Jak długo trwały te poszukiwania?

Każdy na swój sposób poszukiwał, ale ta kilkumiesięczna kwerenda była krótka biorąc pod uwagę wcześniejsze wieloletnie poszukiwania podejmowane przez poprzedników. Spotykaliśmy się od czasu do czasu razem z prof. Henrykiem Zoblem, przewodniczącym Senackiej Komisji ds. Historii i Tradycji (ja byłem wówczas jego zastępcą) oraz przewodniczącym Senackiej Komisji ds. Etyki Zawodowej, prof. Romanem Barlikiem. Informowaliśmy siebie o postępach prac i analizowaliśmy, czy rzeczywiście da się coś osiągnąć. W IPN natrafiłem na ślad prowadzący do Archiwum Akt Nowych, że mogą tam być przechowywane dokumenty związane ze współpracą Czochralskiego z Armią Krajową. Wówczas posiadałem jedynie dokumenty opisujące obserwacje Czochralskiego, w których pisano o tym, że miał kontakty z Gestapo, że odbywały się spotkania w domu Profesora przy ul. Nabielaka 4 w Warszawie. Dla osób postronnych mogło to świadczyć o tym, że Czochralski rzeczywiście utrzymywał takie kontakty z okupantem niemieckim. Dopiero potem okazało się, że te kontakty były zlecone, by dokonywać inwigilacji środowiska niemieckiego i przekazywać meldunki Komendzie Głównej AK. Prof. Jan Czochralski współpracował z prof. Stanisławem Ostoją-Chrostowskim, szefem Referatu 999, kryptonim Korweta należącego do Oddziału II Informacyjno–Wywiadowczego Komendy Głównej Armii Krajowej. Archiwiści z AAN odnaleźli na nasze zlecenie meldunki, które potwierdzały ten fakt współpracy. Udało się nam wcześniej znaleźć sygnatury tych akt, więc nie było to już trudne.

 

PG: To był przełomowy moment? 

Tak. Działo się to na przełomie maja i czerwca 2011 roku. Dr Tadeusz Krawczak, dyrektor Archiwum Akt Nowych na moją prośbę napisał opracowanie historyczne, które było bazą do podjęcia działań przywracających dobre imię prof. Janowi Czochralskiemu. Nastąpiło potem poszerzone spotkanie obu komisji, któremu przewodniczył JM Rektor. Ja przedstawiłem zgromadzonym wyniki kwerendy, a prof. Henryk Zobel zreferował przygotowanie uchwały Senatu. Na posiedzeniu Senatu 29 czerwca 2011 roku powtórzyliśmy nasze wystąpienia i w końcu jednomyślne podjęto uchwałę przywracającą dobre imię i nakazującą Senatowi oraz środowiskom akademickim propagowanie osoby prof. Jana Czochralskiego jako wielkiego uczonego i patriotę.

To był klucz do dalszych działań. Widząc już, że postać Jana Czochralskiego jest czysta, można było podjąć kolejne kroki. Pierwszym była konferencja 27 kwietnia 2012 roku, która odbyła się w Politechnice Warszawskiej. Wtedy nadaliśmy jednemu z audytoriów na Wydziale Chemicznym imię prof. Czochralskiego i odsłoniliśmy tablice pamiątkowe. Gdy wszystko się uporządkowało, wystąpiono z inicjatywą upowszechnienia Czochralskiego. Wielu profesorów chodziło osobiście w tej sprawie do sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu, którą kieruje posłanka Iwona Śledzińska-Katarasińska. W końcu stało się – 7 grudnia 2012 r. posłowie zagłosowali na "tak" i ustanowiono patrona Roku 2013. Patronami 2013 roku zostali także Witold Lutosławski i Julian Tuwim.

Przez 66 lat infamii nazwisko Czochralskiego było bardziej znane za granicą niż u nas. W Polsce poza metodą Czochralskiego trudno było znaleźć inne informacje na jego temat. Jestem absolwentem Instytutu Materiałoznawstwa Politechniki Warszawskiej i pamiętam, że nasi wykładowcy mało o nim mówili. Gdy mówiono o technologiach elektronowych wspominano o metodzie Czochralskiego, ale nie zapamiętałem większego entuzjazmu z tamtego okresu.

 

Prof. Mirosław Nader (fot.: Grzegorz Banaszek)

PG: Przed zorganizowaniem poszukiwań informacji o Czochralskim interesował się Pan wcześniej postacią Profesora?

Tak, postacią Jana Czochralskiego zainteresował mnie prof. Zbigniew Jaśkiewicz na wczasach politechnicznych nad Bałtykiem, był to może rok 1984 czy 1985. Prof. Zbigniew Jaśkiewicz był trzykrotnym przewodniczącym Senackiej Komisji ds. Historii i Tradycji, a ja zawsze interesowałem się historią i chciałem historię studiować. To się co prawda nie udało, ale nadal interesuję się gromadzeniem zbiorów związanych z pamiątkami dotyczącymi historii nauki, techniki i uczelni. Prywatnie zgromadziłem ponad 500 tego typu pamiątek, które pewnie kiedyś przekażę Muzeum Politechniki Warszawskiej. Podczas tych wczasów prof. Jaśkiewicz opowiadał mi o perypetiach jakie go spotykają w związku z osobą Czochralskiego. Już w latach 80-tych ubiegłego wieku Komisja Senacka nie mogła się z tą kartą powojennej historii uporać. Opowiadał mi m.in. o tym, że profesorowie, którzy byli członkami Senatu w 1945 roku prezentowali zupełnie inne stanowisko na temat Czochralskiego w rozmowach prywatnych, niż to miało miejsce oficjalnie. Mało tego, gdy w trybie ustawy w 1956 roku zwolniono z aresztu wielu żołnierzy AK, ci zaczęli opowiadać o działalności konspiracyjnej prof. Czochralskiego. Takie materiały znalazły się w zbiorach Komisji Senackiej z czego skorzystaliśmy.

Zabolało mnie to, że Politechnika Warszawska wiedząc, że są nowe fakty mało w tej sprawie robi, a wręcz zachowuje się pasywnie. Początkowo wiedzę na temat profesora Czochralskiego czerpałem od prof. Jaśkiewicza, który siedział w szkolnej ławce razem z synem Jana Czochralskiego, Borysem. Wiedział dzięki temu, że to była rodzina polska, a nie niemiecka, co im często zarzucano. Miał świadomość tego, że Czochralski był prawdziwym patriotą, który w okresie Powstania Warszawskiego pozostał z powstańcami i wyszedł z nimi do Milanówka. Takie fakty określają w dużym stopniu postawę Profesora. Nie sprawdziły się też pogłoski, że Czochralski brał pieniądze za przewóz kosztowności. Prosił jedynie o opłacenie transportu, bo obrazów i innych kosztowności nie można przecież przewieźć w kieszeni. Organizował pomoc tym, którzy go o to prosili, a potem obróciło się to przeciw niemu. Gdy zostałem przewodniczącym Senackiej Komisji ds. Historii i Tradycji, znając akta i dokumenty historyczne o Czochralskim podjąłem próbę dotarcia do prawdy i jej przedstawienia w szerszym gronie. Rektor znając moje zainteresowania historyczne i pozytywny stosunek do postaci Czochralskiego powołał mnie szefem grupy badawczej, o której już wspominałem.

By dostać się do Instytutu Pamięci Narodowej trzeba było dokonać szeregu procedur - poddałem się małej lustracji, by mieć szeroki dostęp do jawnych i niejawnych materiałów archiwalnych. Później przeprowadziłem kilka rozmów z osobami, które kierują tymi zbiorami. Czekało nas wielowątkowe poszukiwanie w sygnaturach, które naprowadziło nas na Archiwum Akt Nowych, gdzie przechowywane są dokumenty wywiadu Armii Krajowej. Były one bardzo dobrze ukryte, ale dzięki tym drobnym sygnaturom dostaliśmy się do zasobów archiwalnych wywiadu. Wywiad w porównaniu z komórkami bojowymi ma zupełnie inny układ organizacyjny. Tu układ był pionowy, niewiele osób znało się wzajemnie, by w przypadku wpadki nie zdekonspirować zbyt wielu osób. Te dokumenty pewnie były przez długi czas ukryte, bo w innym przypadku Czochralski byłby z kolei aresztowany za współpracę z AK.

 

JK: Spodziewał się Pan, że konsekwencją pracy zespołu będzie ustanowienie 2013 roku Rokiem Jana Czochralskiego?

Wtedy jeszcze sobie tego nie wyobrażałem. To była wówczas świeża sprawa. Ucieszyliśmy się bardzo z Rektorem prof. Włodzimierzem Kurnikiem, gdy znalazłem te dokumenty. Mieliśmy czarno na białym dowód świadczący o niewinności prof. Czochralskiego. Był to też wielki sukces Rektora, był przecież głęboko przekonany o słuszności naszych działań. Chwała mu za tę inicjatywę i wiarę w Czochralskiego, ponadto stworzył dobry klimat do prac naszego zespołu. Kolejnym krokiem była wcześniej wspomniana uchwała przywracająca dobre imię Jana Czochralskiego. Kontynuuje te działania obecny Rektor, prof. Jan Szmidt, któremu zawodowo bliska jest problematyka technologii elektronowych, w tym metody Czochralskiego otrzymywania monokryształów – mamy Rok Profesora Czochralskiego w Politechnice Warszawskiej, ogólnopolski Rok Jana Czochralskiego, którego instytucją koordynującą została Politechnika Warszawska, a jej pracownik, czyli moja skromna osoba, został koordynatorem obchodów w skali kraju. Wszystko dzięki temu, że nasza uczelnia ostatecznie uregulowała swoje zaległe zobowiązania historyczne wobec Jana Czochralskiego.

 

Odsłonięcie popiersia prof. Czochralskiego w PW

PG: Śledząc biografię Czochralskiego można odnieść wrażenie, że "ojciec współczesnej elektroniki" nie zdawał sobie sprawy z tego, jakiego przełomu dokonał odkrywając swoją metodę uzyskiwania monokryształów.

Wówczas, gdy świat elektroniki w zasadzie nie istniał, nie widziano jeszcze zbyt wielu zastosowań dla tej metody. Czochralski sam posługiwał się jeszcze innymi metodami pozyskiwania monokryształów, ale tylko jego metoda nadawała się w przyszłości do produkcji monokryształów germanu i krzemu. Inne metody nie były tak wydajne i tak łatwo modyfikowalne. Nadal światowe technologie elektronowe do produkcji monokryształów krzemu korzystają z metody Czochralskiego. Dopiero w latach 50-tych pojawiły się pierwsze doniesienia o wynalezieniu tranzystora i półprzewodników, a metoda Czochralskiego nabrała znaczenia, ale Profesor już wtedy nie żył. Gdyby losy Czochralskiego po wojnie potoczyły się inaczej, to byłby zapewne polskim noblistą.

 

JK: Czochralski popełnił błąd wracając do Polski? Nie byłby bardziej doceniany i szanowany gdyby został w Niemczech?

Trudno osądzić. Jan Czochralski szybko podjął decyzję o powrocie do Polski, kierując się potrzebą zrobienia czegoś dobrego dla Ojczyzny. Szybko odpowiedział na propozycję prezydenta prof. Ignacego Mościckiego i już w 1928 roku przyjechał do Polski. Ponadto Profesor był bardzo negatywnie nastawiony do nazistów. Nie wiadomo zatem, jakby się potoczyły jego losy za naszą zachodnią granicą. Poza tym może już w okresie pobytu w Niemczech był związany z polskim wywiadem.

 

PG: 2013 rok minął Panu Profesorowi w cieniu Jana Czochralskiego, ale nie było to pewnie jedyne Pańskie zajęcie. Co oprócz tego zajmowało Pana Profesora naukowo?

Jak każdy pracownik naukowy jestem zobowiązany do napisania kilku artykułów, co też uczyniłem. Uczestniczyłem w kilku konferencjach naukowych, napisałem kilka recenzji doktoratów i artykułów. Sporo czasu zajęły mi też działania związane z upowszechnieniem sylwetki Czochralskiego. Nasze główne działania dotyczyły obszaru nauki, edukacji i upamiętnienia postaci Profesora Czochralskiego. Występowałem z wykładami na Festiwalu Nauki, na politechnicznych spotkaniach, konferencjach, sympozjach, także na Uniwersytecie Warszawskim, Uniwersytecie Śląskim, Centrum Nauki Kopernik, NOT, ITS, etc. Miedzy innymi wygłosiłem wykład podczas sympozjum w PW "Jan Czochralski – światowej sławy wynalazca i inżynier" (1885-1953) pod tytułem "Sylwetka Profesora Czochralskiego – przedwojenna i okupacyjna działalność, losy powojenne" – często cytowany w mediach, wykład inauguracyjny na PW Junior w GG PW "Jan Czochralski – przywracanie pamięci" połączony z prezentacją filmu biograficznego J. Czochralskim , "Miejsce Jana Czochralskiego w Panteonie Nauki" – wystąpienie podczas Sesji Polskiego i Niemieckiego Towarzystwa Chemicznego i wiele innych. W listopadzie 2013 r. odsłoniliśmy popiersie profesora Czochralskiego na PW, a później nadaliśmy super nowoczesnemu Laboratorium Zaawansowanej Inżynierii Kryształów na Wydziale Chemii Uniwersytetu Warszawskiego imię Jana Czochralskiego, połączone z odsłonięciem tablicy pamiątkowej.

Ponadto w moim grafiku znalazła się współpraca z władzami miasta Kcyni, wyłonienie w konkursie logo Roku Jana Czochralskiego, organizacja i patronowanie wystawom, tworzenie stron internetowych, współpraca z Ministerstwem Nauki i Szkolnictwa Wyższego, utworzyliśmy w Bibliotece Głównej PW kalendarium wydarzeń i budujemy repozytorium. Ponadto poznałem wiele ciekawych osób, np. Komitet Honorowy Obchodów Roku Jana Czochralskiego to 40 znakomitych osób ze świata nauki, polityki, gospodarki czy samorządów terytorialnych. Poznałem część rodziny Jana Czochralskiego mieszkającą w Polsce i za granicą. To wspaniali ludzie, którzy z wielką wdzięcznością z jednej strony i bezsilnością wobec powojennej historii odbierali Rok 2013 jako rok ich protoplasty, tak zasłużonego dla światowej nauki.

Dużym sukcesem jest dla mnie uzyskanie we wrześniu 2013 roku patentu na wagon kolejowy i system związany z transportem TIR-ów koleją. Trzy lata czekaliśmy na badanie czystości patentowej. Pomysł może się okazać na tyle dobry, że Europa, Azja czy Ameryka będą przewozić TIR-y według tej metody zawartej w patencie. Wdrożenie patentu byłoby niesamowitym osiągnięciem z punktu mobilności przewozów, obniżenia czasu i kosztów transportu, ochrony środowiska, rozwoju portów i centrów logistycznych i powiązania Polski ze światową siecią transportową. Przebicie się jednak z pomysłem chyba w czasach Czochralskiego było łatwiejsze.

 

Odsłonięcie popiersia prof. Czochralskiego w PW

JK: Prace nad przywracaniem dobrego imienia prof. Janowi Czochralskiemu będą kontynuowane?

Tak, mimo zakończenia formalnego obchodów Roku Jana Czochralskiego nasze działania będą kontynuowane. W różnych środowiskach, w szczególności w akademickich zaplanowane są dalsze działania, co mnie bardzo raduje. Przykładowo Komitet Mechaniki PAN zaprosił mnie na wykład o Czochralskim w marcu 2014 roku, czeka nas również przygotowanie sprawozdania podsumowującego obchody z 2013 roku. Tworzymy zatem repozytorium z obchodów w Bibliotece Głównej Politechniki Warszawskiej. Ważnym krokiem było również wydanie pod koniec roku 2013 książki pt. "Jan Czochralski prekursor współczesnej elektroniki. Stulecie odkrycia krystalizacji", którą napisałem wraz z prof. Anną Pajączkowską i prof. Ewą Talik (pisaliśmy o niej szerzej w Biuletynie Politechniki Warszawskiej TUTAJ – przyp. red.). Czekamy na dodruk, który zostanie skierowany do sprzedaży. Wydaliśmy także dodatek specjalny do "Forum Akademickiego" nr11/2013, pod tytułem "2013 Rok Czochralskiego" (redakcja wydania: Mirosław Nader i Piotr Kieraciński -Redaktor Naczelny FA). Wydano kilka dobrych pozycji biograficznych o Janie Czochralskim autorstwa dr. Pawła Tomaszewskiego z Wrocławia, Anny Czerwińskiej-Rydel, Pawła Prusaka, Tomasza Hałasa i kilku innych autorów. Powstają dalsze filmy biograficzne np. Dariusza Grzeszyka z Poznania, który społecznie dokonał inwentaryzacji wydarzeń z Roku Czochralskiego, bardzo wszystkim za te działania dziękuję. Mieliśmy na Wydziale Chemicznym wspaniałą inscenizację wykładu Jana Czochralskiego, połączoną z wykładem i pokazaniem laboratorium z epoki Profesora (relację z tego wydarzenia prezentowaliśmy TUTAJ – przyp. red.). Zorganizował to dr inż. Andrzej Królikowski, Prodziekan ds. Studenckich Wydziału Chemicznego, patronował mu prof. Zbigniew Brzózka, Dziekan tego wydziału. Zapowiedziano, że impreza ta będzie cyklicznie kontynuowana.

 

PG: Można chyba zatem mówić o sporym sukcesie Roku Jana Czochralskiego, skoro upamiętnianie tego naukowca w 2013 roku będzie kontynuowane?

Ma Pan rację. To sukces, skoro nie kończymy Roku Jana Czochralskiego z ostatnim dniem grudnia 2013 roku. Szereg rzeczy jest zaplanowanych na kolejny rok. Edukacyjne wystawy objazdowe, kolejne inscenizacje "Jan Czochralski na Wydziale Chemicznym Politechniki Warszawskiej", walizka edukacyjna Czochralskiego opracowana przez Centrum Nauki Kopernik, stała ekspozycja w Muzeum Politechniki Warszawskiej poświęcona Czochralskiemu, zmiany w encyklopediach, podręcznikach dla szkół i wiele innych. Bardzo żałuję, że rehabilitacja Profesora nastąpiła tak późno, bo mogło się to stać już 30 lat temu. Były wówczas pewne sygnały o prawdziwych dokonaniach Profesora, nie było jednak przychylnej atmosfery. Prof. Jaśkiewicz znając rodzinę, walczył o dobre imię Czochralskiego, jednak przegrywał z opozycją na posiedzeniach Senatu. W końcu udało się odkryć, że z pomówień nie ma nic, a jest bohater – patriota. Łatwo było igrać cudzym losem, a prowadzony wieloletni dyskurs akademicki nie miał widać żadnego znaczenia.

 

PG: Historia z happy endem…
Tak, mamy tu odjazd historyczny od jednego do drugiego bieguna. W przestrzeni historycznej, kiedy fakty się bada np. co sto lat, zachowa się obraz Czochralskiego w pozytywnym wymiarze, ale zapewne nie przetrwa obraz tych, którzy go skrzywdzili. Ten smutny epizod z jego biografii przebija na szczęście jego słynna metoda rozpowszechniona w świecie. Daj Boże każdemu naukowcowi, by coś takiego trwałego wynalazł - nawet jak odejdzie to, i tak będą o nim pamiętali. Świat się jednak zmienia. Pewnie nowe technologie jak np. odkrycie grafenu i nanotechnologie znowu odmienią obraz XXI wieku i zastąpią to, co dzisiaj wydaje się być stabilnym etapem w rozwoju, a nieosiągalnym w czasach Czochralskiego, kiedy nie wyobrażał sobie powszechnego zastosowania swojej metody i nastąpi kolejna rewolucja technologiczna.